Geoblog.pl    nadia    Podróże    Syria - Liban    Aleppo - spokój i jak podrywają Syryjczycy cd.
Zwiń mapę
2011
06
lut

Aleppo - spokój i jak podrywają Syryjczycy cd.

 
Syria
Syria, Aleppo
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 3534 km
 
Jak przewidywałam względny spokój. Przybiłam do hotelu Hanadi, polecanego mi przez koleżankę z Polski. Hotel totalnie w stylu Barbie. Wszystko różowe, a to co nie różowe niebiesko różowe. Piąty zakończył się bez rewolucji. Rano miałam nadzieję na jakieś wieści z Damaszku, ale nic z tego. Trudno myślę. Nie znam tego kraju nie będę pogarszać sytuacji. Poczekam, a w tak zwanym między czasie pójdę obejrzeć cytadelę. Odkryłam że podróże samemu są strasznie wyczerpujące bo jeszcze nie miałam jedengo dnia kiedy byłabym sama. To dość upierdliwe dla kogoś kto wyjechał na miesiąc żeby pobyć samemu. Na bazarze oczywiście otacza mnie tłum sprzedawców. Spoko, wrócę ostatniego dnia. Już wiem że z Aleppo wyjadę jak wielbłąd. Przy twierdzy spotykam Sebastiana – chłopaka z lokalnego sklepu, ale wygląda sympatycznie. Herbatka? Nie teraz na razie twierdza. Jak tylko znajduję się za potężna bramą staję się większą atrakcją turystyczną niż meczet, hammam i inne wielce interesujące rzeczy które mam zamiar obejrzeć. Nie jest to jednak łatwe. Wycieczka szkolna zaczyna się ze mną fotografować, matki fotografują ze mną swoje dzieci, i pół godziny spędzam jak biały miś na Krupówkach. Mogę już? Tak? Nikogo już na pewno nie ma? No to lecę. Widok jest piękny, pogoda słoneczna. Popijam herbatkę z miętą, potem włóczę się jeszcze jakiś czas po ruinach, siadam na murach i jem mandarynki. To się nazywa pełnia życia – myślę przez moment i nagle ten moment znika. Żeby wszystko było w życiu takie proste jak to siedzenie na murach.
Pode mną rozciąga się panorama miasta. Wielkie miasta zawsze mnie bardziej pociągały niż wsie i miasteczka. Nie ważne jak urokliwe, nie ważne jak zabytkowe, jeśli nie są milionowe jakoś nie mogę ich poczuć. Jestem trochę jak dziki kot piwniczny, niby taki jak te wiejskie ale jednak nie radzi sobie w warunkach polowych. Tzn. radzi sobie jak musi, ale nie przepada za tym. Wielkie miasta mają w sobie jakąś siłę i zagadkę, można w nim samemu być zagadką i zaginać. We wsi się nie da. Nawet w miasteczkach wszyscy się znają wszyscy o wszystkich wszystko wiedzą. To nie dla mnie. Podoba mi się Aleppo. Czuję się tutaj jak u siebie.
Kończę mandarynki i wracam do sklepu Sebastiana. W końcu ma obiecaną u mnie herbatę. Ja nie rzucam słów na wiatr. Jak obiecałam to przyjdę.
Sebastian ma to co wszyscy, czyli szaliki, biżuterię, mydło, dywany. Ma także wspólnika Mohammada. Swoja drogą to bardzo popularne imię tutaj. Mohamad jest fanem Roberta Gawlińskiego i oczywiście podobnie jak Halil czuje do mnie miłość od pierwszego wejrzenia, że niby pierwszy raz w życiu, że niby jestem jedyna i cała masa tego co słyszę codziennie. Jednak nie mam nic szczególnego do roboty mogę mu chwilę poświęcić. Ok, chwila minęła zatem zagłębiam się w sukach i przetracam trochę kasy na pierdoły w stylu olejki lawendowe i amber. Szlajam się aż do wieczora, robię zdjęcia i rozmawiam z ludźmi. Dziś do Syrii przyjechał premier Turcji i razem z naszym wszechmogącym Baszarem oglądają sobie twierdzę w Aleppo. Pełno policji. Sprawdzają wszystkich, bo niby ktoś z miłości może go uścisnąć na śmierć albo ci źli ludzie, którzy nie wiadomo czemu są źli mogą go skaleczyć.
No ale co mi tam wszechmogący. Idę wieczorem spotkać się z Mohammadem na sziszę (tutaj znów szisza, a nie nargila). Słucham wynurzeń jak to strasznie mu łamie serce, jaka to straszna jestem, że nie chcę spróbować. To teraz będzie dygresja. Mężczyźni którzy tutaj mnie podrywają od Damaszku po Aleppo (przynajmniej na razie po Aleppo) używają dokładnie tej samej techniki i tych samych tekstów. Zaczynam podejrzewać że tutaj odchodzą lepsze romanse niż w Bollywood.
Podejście pierwsze: jesteś piękna, cudowna, twoje oczy to, twoje włosy tamto, twoja skóra coś jeszcze innego.
Ja: dziękuję nie skorzystam.
Atak kolejny: nigdy wcześniej tego nie czułem.
Ja: ja tego w ogóle nie czuję (plus eufemistycznie odczep się).
Desperacja: kocham cię.
Ja: no to masz stary problem bo ja cię nieszczególnie, a prawdę mówiąc to wcale.
No i mamy pat. Zaczynają się negocjacje. Ja że nie. Ten że ja nie chcą spróbować że się ograniczam że nie robię tego czego pragnę itp. Na co ja że właśnie robię to co chcę bo wcale nie chcę iść z nim do łóżka, więc to na to samo wychodzi. I że nie robię tego co on chce, ale to nie ma nic wspólnego ze mną. Negocjacje trwają. Przenosimy się w realia kiepskiego romansu, gdzie on się niby płaszczy, a ja usiłuję mu przekazać komunikat „nie” i choć on zna angielski to jakoś prostego słowa nie chwyta.
Nudzi mi się ta cała przepychanka. Idę do hotelu. Jutro organizuję sobie wycieczkę.

 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (12)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedziła 3% świata (6 państw)
Zasoby: 49 wpisów49 84 komentarze84 207 zdjęć207 3 pliki multimedialne3
 
Moje podróżewięcej
11.08.2013 - 12.09.2013
 
 
02.03.2012 - 06.03.2012
 
 
10.09.2011 - 07.10.2011