Gwałt w Libanie to temat tabu. W Polsce niby też, ale tutaj każdy problem etyczny czy nawet kryminalny ma tyle zasłon że ciężko jest połapać się w tej mentalności i zasadach bez odpowiedniego przewodnika. Moimi przewodnikiem po tym problemie jest organizacja Kafa (czyli „dość”). Zajmuje się ona kobietami które doświadczyły przemocy nie tylko od obcych ale także w domu.
Kafa tłumaczy kobietom że wbrew obiegowej i ogólnie przyjętej zasadzie gwałt to nie jest grzech kobiety to nie jej wina i nie jej wstyd. Oczywiście taka praca to orka na ugorze. Nie ważne czy kobieta jest tutaj chrześcijanką czy muzułmanką – ważne żeby nie była hańbą dla rodziny i żeby została dziewicą do ślubu. Pilnowanie dziewictwa jest tutaj irracjonalne i doprowadzone do granic absurdu. Dziewczyny najczęściej nie mogą nocować poza domem. Nawet jeśli przychodzi o 5 do domu po imprezie (na której oczywiście mogło się wszystko wydarzyć) to nie może spać u koleżanki bo przecież na pewno kłamie. Nie bierze się pod uwagę że powrót do domu o późnej godzinie może być jeszcze bardziej niebezpieczny, szczególnie że tutaj po pijaku wszyscy wsiadają za kółko, bo wolno, a skoro tak to nie ma sprawy.
Prawa kobiet mimo podpisania odpowiednich kart i konwencji są tutaj bajką. Jeśli ktoś ma normalną rodzinę to może sobie oczywiście żyć spokojnie i obiektywnie nawet lepiej niż w społeczeństwie europejskim, gorzej jeśli zdarzy się jedna z historii jakie poznałam tutaj. Gwałty, bicie. Nie są notoryczne, prawdopodobnie są rzadsze niż w Europie nie popadajmy w skrajności, ale jak są to niestety nie można sobie normalnie iść do sądu. Kobieta musi mieć tutaj pozycję kontakty i… niestety opiekę mężczyzny (ojca, brata, męża). Kobieta mieszkająca sama pozbawiona jest niemal czci. Być „kobietą tradycyjną” jest łatwo. Być niezależną Libanką – bardzo ciężko. Tym bardziej że prawo cywilne jest podporządkowane tutaj prawu religijnemu, co sprawia że muzułmanki są traktowane zgodnie z zasadami swojego „kościoła” a chrześcijanki swojego. Europejki mają wcale nie lepiej jeśli wychodzą za mąż tutaj bo są traktowane zgodnie z zasadami religii męża a samotne dziewczyny są postrzegane jako łatwe.
Mimo to ten kraj mnie fascynuje choć już nie tonę w peanach i opowieściach jak to cudownie jest w Bejrucie. Nasłuchałam się opowieści kobiet zagrożonych przez własne rodziny, bitych poniżanych, które nie znają swoich praw. Generalnie z prawem jest tu problem ponieważ ludzie często nie wiedzą jakie mają prawa i o co mogą walczyć czy gdzie się odwoływać. Sprawy załatwiają zazwyczaj na poziomie porozumienia rodzin, ale w ostatnich latach pojawiły się organizacje które uświadamiają ludziom (a w szczególności najsłabszym członkom rodziny – kobietom, dzieciom) ich prawa i walczą z różnymi tabu. Hasło Kafy brzmi: mów! Ściany nie powiedzą nic za ciebie. Jednak „mówić” znaczy tutaj często opowiedzieć się przeciw wartością rodziny, a to jest najczęściej za wiele.